Zaduszki – dzień dziś taki, że o przemijaniu zapomnieć się nie da. Nie da się zepchnąć go na margines życia, bo ono jest życiem, choć prowadzi do śmierci. I leżą ciała w grobach, próchnieją.
A jednak gdy odwiedzamy wtedy cmentarze i groby naszych bliskich, to czyż nie idziemy do nich, jakby żyli?
Ja tak. Babcia, Dziadek, Wujo, Ciocia, mój Brat, którego nie było mi dane poznać, bo zmarł jeszcze przed moim urodzeniem, Ojciec, Mąż i wielu innych moich bliskich.
Wywołuję ich z pamięci żywych, nie martwych, widzę ich twarze, ich sylwetki, ruchy i tak znajome gesty, widzę, co robią – to oczywiście sceny z życia, które przewijają się w mojej głowie jak film.
Choć są blisko, bo w moim sercu, to jeszcze dzieli nas przepaść, symbolicznie zamknięta kamienną płytą nagrobną. Zapalam znicze, stawiam na grobach kwiaty, bo jak tak przyjść do kogoś z pustymi rękoma? Nie da się.
Zerkam w bok. Nad starym już grobem stoi pochylona i zmęczona życiem Kobieta. Robi znak krzyża. Uśmiecha się. Cisza. Proza życia zamienia się w poezję.
Oto ona:
zaduszki stara już kobieta raz do roku przynosi słońce w chryzantemach i gwiazdy w zniczu pełnym płomieni z ostatniego ognia przy którym on ogrzewał sobie stopy stara już kobieta wciąż czuje się jak westalka uśmiecha się w oczekiwaniu niedługo znowu zasiądą razem do stołu [Bogumiła Kempińska-Mirosławska, "Przemiany"]
Cisza…
Wiersz pochodzi z tomiku wierszy “Przemiany”.
Dziękuję 🙂